
Comber po niemiecku (a takim językiem mówiło się jeszcze w niektórych krakowskich rodzinach do XIX wieku), znaczy swawolić. Po polsku comber to mięso z kością z części lędźwiowej grzbietu zwierząt rzeźnych i łownych.
Comber Babski to stara krakowska tradycja obchodzona w ostatki.
We wtorek rano przed środą popielcową kobiety, głównie przekupki handlujące warzywami ( w Krakowie na przekupki mówiono potocznie baby) zbierały się poprzebierane za wielkie damy przy kościele Matki Bożej na Piasku przy ul. Karmelickiej i Garbarskiej. Ich stroje były jednak osobliwe: zamiast atłasów, tiulów, koronek i wymyślnych fryzur miały na sobie zgrzebne worki, słomę i wióry. Pochód otwierała wielka słomiana kukła symbolizująca mężczyznę, nazywana combrem. Za nią maszerowała przekupka-marszałek wybrana na dany rok. Ten wesoły i podchmielony orszak przez bramę szewską docierał na Rynek Główny i Kraków stawał się własnością bab: łapały nieżonatych mężczyzn i przykuwały ich do kłody drewna symbolizującej żonę. Żonaci mężczyźni byli cembrzeni czyli otaczani przez rozochocone niewiasty, które porywały ich do szalonego tańca. Z tej niewoli musieli się wykupywać całusami i pieniędzmi. W zabawie uczestniczyło tak wielu krakowian, że wieniec tańczących nieraz oplatał Sukiennice. Wreszcie na znak baby-marszałka kukła combra wśród ogólnej wesołości zostawała rozszarpana przez kobiety, a zabawa trwała nadal, czasem aż do środy popielcowej.
Comber Babski przetrwał do końca istnienia Rzeczpospolitej Krakowskiej. W 1846 r. policja austriacka zakazała dalszych jego obchodów.